Mapa ryzyka 2016, kontynuujemy naszą doroczną analizę.
Tak się składa, że od paru rocznic, trochę samozwańczo, ale i z pewną zachętą Redakcji Gazety Ubezpieczeniowej pochylaliśmy się nad naszą prywatną szklaną kulą próbując zgłębić ryzyka tylko czekające już na wygaśnięcie sylwestrowych lampionów. A, że tworzenie map ryzyka pozostaje nieustająco en vogue, więc jeszcze raz pokusimy się o zarysowanie naszej autorskiej Mapy ryzyka 2016. Nic innego zresztą nam nie pozostaje, bo od jakiegoś czasu nawołujemy bezskutecznie na Ryzykonomii, że bardzo by się takie mapy ryzyka wszystkim przydały. Rządom i ich agendom, biznesom i „zwykłym człowiekom” też.
Przechodząc do szkicowania Mapy 2016 w natury rzeczy okrojonej przez wielkość tej kolumny formie, pomni tak zmiennego roku 2015 zauważamy, że precyzyjne oszacowanie wielkości ryzyk staje się coraz większym wyzwaniem. Bo konia z rzędem temu, kto przewidział chociażby rozmiar masakry w cieniu Wieży Eiffla, czy nasze rodzime konstytucyjne zamieszania. Nie porzucając wysiłku oceny wielkości ryzyk spróbujmy tutaj przede wszystkim skoncentrować się na interrelacjach, powiązaniach, które naszym zdaniem zdominują profil ryzyka roku 2016. Roku jeszcze bardzie ryzykownego i pełnego coraz bardziej splątanych ryzyk niż lata poprzednie.
Oczywiście, wszystkie analizy potwierdzają, że ryzyko polityczne będzie grało w 2016 na najwyższym rejestrach, równie globalnych jak i lokalnych. Rozpychające się Chiny, grasujący po świecie Rosyjski Niedźwiedź, poszukujący przywództwa Wielki Szeryf, pozbawiona Idei Europa, trudno wskazać jakiś stabilny punkt na globalnej szachownicy. I tu na przykład wydaje się, że w kręgach naszych rodzimych właścicieli ryzyk wciąż niska jest świadomość, że nasz skromny kraik również ma swoje miejsce na globalnej mapie ryzyk politycznych i to być może nie tak aż poślednie. Ba, już wcześniej, co niektórzy pisarze zwracali uwagę, że między Odrą, a Wisłą toczą się boże igrzyska. Więc nie ma co się dziwić, że nasz rodzima mapa ryzyk politycznych będzie baczniej obserwowana z zewnątrz i kto myśli dzisiaj, że jego chata z kraja, wolnoć tomku w swoim domku, po prostu nie dostrzega sieci powiązań, które oplatają naszą globalną wioskę. Z tego punktu widzenia gmeranie w systemie ma swój geopolityczny i geogospodarczy wymiar, bo polityka zawsze była spłatana z gospodarką i w nadchodzącym roku będzie to widoczne jeszcze jaskrawiej.
Z europejskiej perspektywy możemy sobie wyobrazić scenariusz Brexitu, połączony ze zwrotem Francji w prawo po wyborach i wzrost nacjonalizmów spowodowanych kryzysem emigracyjnym. Czarna wizja, gdyby tylko ten pęczniejący milion uchodźców czekających na plażach Morza Śródziemnego nie był tak realny. Taka wędrówka ludów będzie miała wielki wpływ na gospodarkę, jeżeli ktoś wątpi niech zajrzy do podręczników historii. Choć w krótkim okresie 2016 roku systemowe zabezpieczenia wspólnego rynku wciąż pozostaną niepodważone, ale już ograniczenie strefy Schengen wydaje się nieodwracalne. Jak sobie będzie w tym galimatiasie radzić polska gospodarka? Jeszcze w październiku ankietowani dyrektorzy finansowi przewidywali, że nasz PKB będzie na poziomie ca. trochę poniżej lub ponad 3%. Trudno powiedzieć jak dzisiaj do ryzyka nastawieni są zapytywani, dużo naobiecywano ze wspólnej kasy, a gdyby kto nie pamiętał przypominamy, że żaden rząd własnych pieniędzy nie ma, tylko żeby było dowcipniej, ma nasze.
Schodząc na poziom „mikro mapa ryzyka 2016″, to opiewany od zawsze przez polityków przedsiębiorca, ciągnący wózek gospodarczego rozwoju kraju będzie musiał jeszcze bardziej kluczyć w gąszczu globalnych i lokalnych zasadzek. Z jednej strony przedsiębiorcy ma być lepiej i łatwiej, a gospodarka „ma” się rozwijać, przy czym mógłby ktoś argumentować, że biznes lubi spokój, a z tym w najbliższej perspektywie może być słabo. W bliskości majaczy powabna idea reindustrializacji i repolonizacji także sektora bankowego i ubezpieczeniowego, dlaczego nie, tylko nie za bardzo wiadomo, jak wpłynie na rynki i jak będzie to robione. W tej całej niepewności i zawierusze jak się wydaje, co najmniej sektor ubezpieczeniowy powinien mieć się lepiej, bo w końcu ubezpieczyciel zarabia na ryzyku. Oczywiście nie na tym ryzyku, któremu sam podlega, splątanemu ryzyku roku 2016, jak wszyscy.
[wysija_form id=”1”]
Pliki cookie Aby zapewnić sprawne funkcjonowanie tego portalu, używamy pliki cookies („ciasteczka”). Jeśli nie wyrażasz na to zgody opuść portal.